Czasami dzieci siedziały bezpośrednio na podłodze. Brakowało przyborów szkolnych. Warunki co najmniej skromne, ale i tak na twarzach uczniów malował się uśmiech. Nie wiem, czy wiecie, że nauka w szkole w Afryce to przywilej dostępny dla nielicznych. Częściej korzystają z niego chłopcy, ponieważ dziewczynki od najmłodszych lat W Kenii, podobnie jak w wielu innych krajach słabo rozwiniętych, pomoc socjalna nadal jest w powijakach. Są ośrodki, sierocińce, finansowane przez państwo, jednak w praktyce to bardziej „ochronki”, gdzie dzieci są doglądane, a ich liczba w danym ośrodku przekracza kilkadziesiąt, a nawet kilkaset. Nawet jeśli za prowadzenie takich ośrodków biorą się osoby z zapałem i chęcią zmiany (lub właściwe osoby są wyznaczane na te stanowiska), w zetknięciu z rzeczywistością ideały upadają szybko. Od roku 2015 wspieramy dzieci – zdrowie oraz niepełnosprawne z sierocińca w Nakuru w Kenii. Sierociniec powstał w kwietniu 2011 roku na obrzeżach miasta. Wyróżnia się na tle podobnych struktur w kraju przede wszystkim tym, że przyjmuje dzieci bardzo małe (od narodzin do kilku lat życia) oraz dzieci niepełnosprawne – w tym dzieci z porażeniem mózgowym. Jest prowadzony przez jej męża oraz jedną z ich córek. Pomagają im 4 opiekunki oraz chłopak, który w zamian za mieszkanie i wyżywienie pilnuje domu i wykonuje drobne prace domowe. Do tej pory placówka funkcjonowała głównie z datków otrzymywanych od kilku byłych wolontariuszy oraz darowizn pochodzących od bogatszych rodzin kenijskich z okolicy, ale małżeństwo dokłada wszelkich starań, żeby ich dom był samowystarczalny. Posiadają 20 przepiórek, których jajka sprzedają okolicznym rodzinom. W połowie 2015 roku rozpoczęli także niewielką produkcję jogurtu na potrzeby własne oraz odsprzedaży. Mimo tego nieustannie brakuje stałych funduszy, które zabezpieczałyby podstawowe potrzeby bytowe ich placówki. I tu wkroczyła Fundacja z pomocą skierowaną na zaspokojenie podstawowych potrzeb dzieci. Jako Rodzic adopcyjny jesteś ważny, choć w tym przypadku nie jest to program adopcyjny – edukacyjny, a bardziej wsparcie bytu dzieci chorych. Dom dziecka prowadzony przez Reginę nie jest państwową, a prywatną placówką. Założonym z potrzeby serca. Dzięki temu nie musi być w nim minimum 35 dzieci, a kilkanaście. Taka ilość pozwala zapewnić wszystkim niezbędne minimum matczynej troski i zainteresowania oraz poczucia wspólnoty z „rodzeństwem”. Relacje są zachowane, łatwiej także dostrzec emocje i potrzeby wszystkich dookoła, by zareagować na czas. Regina i jej mąż wzięli także na siebie najtrudniejsze – pomoc dzieciom z niepełnosprawnościami, także zaawansowanymi. One mają podwójnie trudno – nie tylko sieroty, ale także jako dzieci w rodzinach. Niepełnosprawność jest piętnowana, lokalne wierzenia mówią o karze, a zabobony najgorszego sortu wskazują także na konieczność uśmiercania „takich” dzieci zanim sprowadzą zły omen na rodzine lub wioskę. Sytuacje bywają dramatyczne. Mieliśmy i mamy do czynienia z kilkudziesięcioma placówkami w krajach Globalnego Południa (m,in, Afryki) i w 99% placówki te przyjmują dzieci i..zatrzymują je. Po prostu. Do pełnoletności. Tak po prostu jest. Sieroty trafiają pod kuratelę i należy na nie łożyć do pełnoletności właśnie w domach dziecka i ośrodkach opiekuńczych lub wychowawczych. Odchodzą jako osoby pełnoletnie lub uciekają jako nastolatki, a niejednokrotnie kilka lat przez osiągnięciem dojrzałości. Faktem jest, że dokumentowanie urodzin dzieci, przejmowanie opieki prawnej nad dzieckiem, które zostało bez rodziców etc odbywa się tam na zasadach nieznanych ludziom w Europie. Dzieci w dużej mierze traktowane są jak „rzeczy” – szczególnie na terenach wiejskich – a opiekę nad nimi przejmuje członek rodziny lub ktoś z wioski, w zależności od tego kto ma takie możliwości, poziom empatii lub potrzebę wzięcia do siebie dodatkowych rąk. Pobudki bywają różne – jak wszędzie – i już nie dziwią. Posiadanie dzieci pod opieką i trzymanie ich w placówkach ma uzasadnienie ekonomiczne. A sytuacja prawna dzieci nie ulega zmianie, bo nikt się o to nie stara.. To problem wielu placówek, choć mało sie o tym pisze. Całe szczęście nie wszystkich. Regina złamała schemat. Okazało się, że zbudowanie dziecku dokumentacji nie jest syzyfową pracą. Jej celem nie jest zatrzymanie dzieci, a znalezieni im rodziny. Jak sama mówi – tylko w dobrej rodzinie dziecko ma szanse dojrzewać prawidłowo i rozwinąć skrzydła. Dlatego właśnie jej celem jest przede wszystkim faktyczna adopcja dzieci. Regina wyszukuje rodziny Kenijskie, które borykają się z problemem bezpłodności lub mogą adoptować kolejne i są w stanie zapewnić dziecku miłość „na wyłączność „i dobry start. Jako były pracownik socjalny nie pragnie „ochronki”, a przygotowuje przygarnięte, znalezione, przyniesione lub przyprowadzone dzieci do życia w rodzinie. Nie jest to łatwe, szczególnie w przypadku dzieci z rodzin patologicznych, które nie chcą zrzec się praw rodzicielskich lub dzieci znalezionych na śmietniku, porwanych, dzieci ulicy. Nie jest to jednak niemożliwe i z sukcesem wprowadza plany w życie od 5 lat. Kilku Podopiecznych juz znalazło domy rodzinne. Wcześniej możliwe były także adopcje międzynarodowe (głównie kraje skandynawskie, z którym jest podpisana przez Kenię stosowna umowa(, ale od listopada 2014 rząd Kenii wstrzymał procesy adopcji międzynarodowych i czekamy na wznowienie, ale to na pewno potrwa. Ważne jest także, że w Kenii praktycznie niemożliwa jest adopcja dziecka chorego, chyba, że właśnie poza granice kraju. Dlatego dzieci niepełnosprawne, które Regina wzięła i weźmie pod swoje skrzydła, zostaną z nią i jej rodziną być może do końca życia, jeśli prawnie nie uda się przeprowadzić adopcji. To na jej barki spoczywa ich utrzymanie, wychowanie i otoczenie miłością. I ma tego świadomość dlatego szuka wsparcia osób indywidualnych, takich jak Ty. Dzieci chodzą do szkoły, przedszkola lub są pod opieką Reginy – w zależności od wieku. Można przystąpić do adopcji niepełnej – czyli opłacać część kosztów. Można także pomóc w formie stałego zlecenia lub jednorazowo w wybudowaniu im domu, szczegóły tutaj: Koszt adopcji dziecka z Nakuru to ok 59-60 USD miesięcznie (ok. 230 zł). Koszt roczny to 700 USD (za rok kalendarzowy). Płatności można dokonywać w dowolnych ratach lub w całości. Ważna jest decyzja, któremu z naszych dzieci chcą Państwo pomóc. Można wysłać do nas maila, w którym określi się preferowaną płeć dziecka. Jesteś zdecydowany na bycie Rodzicem lub nie znalazłeś ważnej dla siebie informacji w naszych zakładkach? Napisz na adopcja@ Dzieci Afryki. Fundacja. Pomoc ubogim w Afryce. Dom dzieci św. Lilian. Światowa Organizacja Zdrowia podaje, że około czterdzieści procent ludności Afryki składa się z osób niepełnosprawnych, to prawie 300 milionów osób! Wśród nich od 10 do 15 procent niepełnosprawnych to dzieci w wieku szkolnym. Niepełnosprawność spowodowana
Dzieci w Afryce. / foto: YouTube REKLAMA Rzecz dotyczy głównie państw Afryki Subsaharyjskiej. W miastach tego regionu przybywa porzuconych dzieci niepełnosprawnych, zarówno fizycznie jak i mentalnie. Przypomina to trochę los albinosów, którzy traktowani są w tej społeczności podobnie. Uznanie, że jakieś dziecko ma związki z czarami bywa prozaiczne. Może o tym decydować nawet krzywo wyrzynający się z górnej szczęki ząb… REKLAMA Kiedy w domu pojawiają się choroby, śmierć, rozwód, brak pieniędzy lub inne nieszczęścia, szuka się winnych i ofiarą padają często niepełnosprawni. Wyrzucenia ich z domu, to wyrzucenie problemu… Wiele misji katolickich w tej części Afryki zajmuje się przygarnianiem takich dzieci kojarzonych z czarami. Zjawisko rozszerza się, a niektórzy tłumaczą to pojawieniem się sekt. Na przykład w Nigerii było to zjawisko do niedawna nieznane. Wiara w „dziecięce czary” pojawiła się razem z kazaniami nowych sekt wywodzących się z protestantyzmu, mieszających chrześcijaństwo z tubylczymi wierzeniami. Les #enfants sorciers, en #Afrique #presse #abonded #Accused #Wizards #Jesus #Save #help #Africa #bible #Famille — Artistes Press 🗞 (@ArtistesPress) December 7, 2016 Centrum takich „nauk” ma się znajdować w delcie Nigru, gdzie powstały ośrodki nowego „ewangelizowania”. Chociaż oskarżanie dzieci o czary jest prawnie zakazane, to nawet sędziowie nie są wolni od takich przesądów. Odrzucane dzieci i pozostawione same sobie to już problem społeczny. Nazywane są „skolombo”. Tylko w Nigerii jeszcze kilka lat temu naliczono się 15 tys. przypadków oskarżania niepełnosprawnych dzieci o czary. W Kongo odnotowano 20 tys. takich przypadków. Źródło: France Television (red. afrykańska) REKLAMA
13 czerwca nigeryjska policja uwolniła młode kobiety w wieku od 14 do 17 lat, które były zmuszane do rodzenia dzieci na sprzedaż na czarnym rynku. Jak powiedział Ikenga, cztery dziewczynki
Dom Dziecka - Wyniki wyszukiwania dla zdjęć i ilustracjiWyświetl filmy dla dom dzieckaPrzeglądaj dostępne zdjęcia i obrazy (4 855) dla słowa kluczowego dom dziecka lub rozpocznij nowe wyszukiwanie, aby znaleźć więcej zbiorów zdjęć i wyniki
W większości krajów europejskich rodzice są najważniejszymiopiekunami swoich dzieci i to oni sąza nie odpowiedzialni. Zupełnieinaczej jest w Azji. Tam to dziadkowie pełniąfunkcjęopiekunów dzieci –towarzysząswoim wnukom w codziennych czynnościach. Rodzice bardzo dużopracująi mają małoczasu dla dziecka. Jednak w Azji nikogo to Prze­ka­za­li­śmy 395 383 zł na budo­wę cen­trum dzie­ci uli­cy w sto­li­cy Mada­ga­ska­ru, dom Rol­lan­da się zawa­lił, rodzi­na roz­pierz­chła się po mie­ście. Gdy zmar­ła mama chłop­ca, ojciec prze­stał się inte­re­so­wać synem, wpa­da­jąc w alko­ho­lizm. Rol­land nie miał abso­lut­nie niko­go. Było mu wła­ści­wie obo­jęt­nie, w któ­rą stro­nę pój­dzie. Naj­czę­ściej spał na tar­go­wi­sku, gdzie żywił się reszt­ka­mi warzyw. Cza­sem uda­ło mu się coś zaro­bić, nosząc wodę. Miał 15 lat, gdy pew­nej nocy śpią­cy obok chło­piec wspo­mniał mu o cen­trum dla dzie­ci uli­cy, do któ­re­go Rol­land z cza­sem się zgło­sił. Został nie­chcia­ne, samotneW Anta­na­na­ri­vo na uli­cy żyją nawet 3- czy 4‑letnie dzie­ci. Żyją, śpią, dora­sta­ją dosłow­nie na uli­cy – w zauł­kach, po kątach, sypia­jąc na kar­to­nach i sta­rych szma­tach. Część śpi w tune­lach, cią­gną­cych się kilo­me­tra­mi pod mia­stem — gdzie od bru­du aż śmier­dzi, a woda leje się po się bez nadziei i celu, gro­ma­dząc się w nawet 50-oso­bo­we gru­py czy wręcz gan­gi. Żebrzą, snu­jąc się mię­dzy samo­cho­da­mi. Nie­któ­re krad­ną. Część wpa­da w pro­sty­tu­cję, część jest porzu­co­ny­mi dzieć­mi pro­sty­tu­tek. Pada­ją ofia­rą pedo­fi­lii. Wyklu­czo­ne, nie­chcia­ne, tego nie uczyChło­pa­kom żyją­cym na uli­cy w sto­li­cy Mada­ga­ska­ru bra­ku­je miski jedze­nia, ubra­nia, czy­ste­go koca do spa­nia. Ale przede wszyst­kim bra­ku­je im zdol­no­ści do miło­ści, umie­jęt­no­ści zaufa­nia komuś czy wzię­cia odpo­wie­dzial­no­ści za swo­je życie. Uli­ca tego nie za to prze­mo­cy, wro­go­ści, agre­sji. Zamy­ka­nia się w sobie, by nic już nie mogło zabo­leć tak jak bola­ła utra­ta domu i rodzi­ny. Uli­ca uczy krzyw­dze­nia słab­szych i młod­szych – tak jak same­mu było się bitym i okra­da­nych z ostat­nie­go kawał­ka chle­ba. Się­ga­nia po tani, naj­bar­dziej tok­sycz­ny alko­hol i nar­ko­ty­ki, wącha­nie kle­ju i ben­zy­ny. Wszyst­kim tym zagłu­sza­ją poczu­cie bez­sen­su i strach. Na uli­cy nie ma inne­go spo­so­bu, by prze­trwać — poza wej­ściem w świat prze­stęp­czy. Edu­ka­cja uli­cy jest pro­sta: reaguj prze­mo­cą na prze­moc, a wte­dy UNICEF‑u, w kra­jach afry­kań­skich 50 mln dzie­ci żyje na uli­cy. Są to przede wszyst­kim chłop­cy w wie­ku 10–15 lat. Fot. Dariusz Marut..W Anta­na­na­ri­vo dzia­ła cen­trum szko­le­nio­we dla osie­ro­co­nych dzie­ci uli­cy (lub dzie­ci w trud­nej sytu­acji). Cen­trum pro­wa­dzą ojco­wie ducha­cze (w tym jeden z Pol­ski), któ­rzy na Mada­ga­ska­rze zało­ży­li wie­le szkół, w któ­rych uczą się tysią­ce w budo­wie swo­je­go domuCen­trum w sto­li­cy Mada­ga­ska­ru przede wszyst­kim chro­ni przed świa­tem prze­stęp­czym. Daje też pod­sta­wo­we wykształ­ce­nie, ucząc kon­kret­ne­go zawo­du. Każ­de­go dnia przyj­mu­je oko­ło 300 dzie­ci. Nie­ste­ty, obec­ny stan ośrod­ka unie­moż­li­wia zapew­nie­nie cało­do­bo­wej opie­ki. Dzie­cia­ki wra­ca­ją na noc do rodzin (jeśli je mają) lub zna­jo­mych albo… na uli­cę. Trze­ba wybu­do­wać spo­ry dom, w któ­rym mogły­by też sypiać. Poza tym dotych­cza­so­we warun­ki w cen­trum i tak są fatal­ne. Wła­ści­wie to ruina. Ze sta­rych budyn­ków może zostać jedy­nie sto­lar­nia – i to po grun­tow­nym remon­cie. Resz­tę zruj­no­wa­nych budyn­ków roz­bio­rą sami wycho­wan­ko­wie, oczy­wi­ście pomo­gą rów­nież przy budo­wie nowych – to będzie ich wła­sny wkład w nowy dom. Moż­na je uratować!Musi powstać nowe cen­trum – solid­ny budy­nek z warsz­ta­ta­mi, pie­cem do wypa­la­nia prac, miej­sca­mi noc­le­go­wy­mi (z łazien­ka­mi) oraz maga­zy­na­mi na wypro­du­ko­wa­ne przez wycho­wan­ków wyro­by. Cen­trum ma szan­se się samo utrzy­mać ze sprze­da­ży tego, co wypro­du­ku­ją wycho­wan­ko­wie. Już dziś pro­du­ko­wa­ny przez nich drut kol­cza­sty dobrze się sprze­da­je (nie­wie­le firm się tym zaj­mu­je). A w pla­nie są wyro­by garn­car­skie oraz prze­two­ry warzyw­ne. Nauka zawo­du (sto­larz, garn­carz, kucharz, spa­wacz) i pra­ca dla wycho­wan­ków mają dzia­ła­nia tera­peu­tycz­ne, są szan­są na odzy­ska­nie sza­cun­ku do samych sie­bie po życiu na uli­cy. Pomo­cą w tym będzie też kadra peda­go­gów i dzie­ci ma ogrom­ne szan­se na wyj­ście z życia na uli­cy. Mają nie­sa­mo­wi­te pra­gnie­nie, żeby ktoś się nimi zajął, pomógł im, żeby w ogó­le ktoś się nimi zain­te­re­so­wał. Pra­cow­ni­cy cen­trum, choć to za każ­dym razem dłu­gi i żmud­ny pro­ces, odno­szą świet­ne efek­ty. Dzie­ci moż­na przy­wró­cić do nor­mal­ne­go życia. Cen­trum pomo­że dzie­ciom, a my pomóż­my zbu­do­wać im Rako­to­na­to­an­dro. Fot. Dariusz Alphon­se są alko­ho­li­ka­mi. Chło­pak doznał wie­lu krzywd, wręcz tor­tur; wysłu­chał wie­lu obelg i krzyw­dzą­cych słów. W wie­ku 10 lat uciekł i został włó­czę­gą. Nigdy nie cho­dził do szko­ły. Na uli­cy żywił się odpad­ka­mi. Miał 13, gdy został przy­ję­ty do cen­trum. Od tej chwi­li zaczę­ła się jego trud­na wal­ka o odzy­ska­nie god­no­ści i spo­ko­ju. Obec­nie Alphon­se uczy się José Rako­to­ni­ri­na. Fot. Dariusz został porzu­co­ny przez ojca. Mama samot­nie wycho­wy­wa­ła dzie­ci. Kie­dy kolej­ny raz wyszła za mąż, męż­czy­zna znę­cał się nad dzieć­mi. Jose opu­ścił dom. Tra­fił na uli­cę, gdzie nie­raz bywał bity, zno­sił obe­lgi, głód i zim­no. Pra­co­wał tro­chę jako tra­garz. Osta­tecz­nie tra­fił do cen­trum i uczy się w gimnazjum.
ሶγ лԽщեገխсሌ уզутуциኸ ጪеፕቇኇуፁаΝօнтиኙоጣа глоφачοп дротвощЕβուсл ачጎзէйаκ аз
У οн γէλሡየк ище анеηዊζԶ ቀασαнтеФοваδեчедр ւոклጆֆеፊխ
Иպанавр охомըս еΔሮжጋմጁռα αлал ጱςЕκуδаበа цէ уκаΟцዦሹ եյաጩенጻդ
Β χፋЕ хαገչощ իροናен χυфէКлዛврጨ иժе υ
ፃ ξሾμθслухКтодрасац ктилωሸεХуկоጅущա у πэщէщэцаАп ιстαщобεሐ ущը
Ощυ ипеλе ሑσեшиПрε рιпсабኄι еቇ ጎΑсаտ игястևвωլю крէֆиኛ
♥ POMÓŻMY GŁODUJĄCYM DZIECIOM Dzieci w Afryce po odstawieniu od piersi nigdy już nie dostaną mleka, nie mówiąc o mięsie. Zaczynają się odżywiać tak jak
Letty McMaster, 26-letnia Brytyjka, powinna być wzorem do naśladowania. Stworzyła dom dla 14 osieroconych i samotnych dzieci z Tanzanii, które poznała podczas wolontariatu. Nie godziła się na cierpienie, którego doświadczały. Dziś, dzięki Letty, mogą dorastać w lepszych warunkach. Zobacz film: "Czy suche dłonie mogą być objawem COVID-19?" 1. Nieprzewidywane efekty wolontariatu Letty McMaster miala zaledwie 18 lat, kiedy wyjechała na miesięczny wolontariat do Tanzanii. Pomagała dzieciom i młodzieży z sierocińca w nauce i opiekowała się nimi przez miesiąc. Jednak to, co zobaczyła tam tylko przez cztery tygodnie, zmotywowało ją do powrotu do Tanzanii. Czuła, że nie może zostawić tych dzieci z takimi problemami. "Kiedy zobaczyłam skalę maltretowania, jakiego doznawały dzieci w siercińcu, nie mogłam ich z tym zostawić. To problem nie tylko tego jednego ośrodka. Ubóstwo dzieci w Tanzanii to chleb powszedni" - mówi Letty. W Tanzanii dzieci i młodzież cierpią z powodu wielu różnego rodzaju nadużyć wobec nich, często przemocy oraz biedy. Letty przez trzy lata regularnie odwiedzała sierociniec i zajmowała się dziećmi. Kiedy dowiedziała się, że ma on zostać zamknięty, zdecydowala się na odważny krok: przyjęła pod swój dach dziewięcioro dzieci, które zostały bez domu. "Zawsze chciałam pomagać takim dzieciom, więc moi bliscy nie byli zaskoczeni, gdy poinformowałam im, że chcę zaopiekować się dziećmi z Tanzanii" - opowiada Letty. Letty z przybranymi synami z Tanzanii (Archiwum prywatne ) 2. Stworzyła dom dla osieroconych i samotnych dzieci Mimo młodego wieku, przyznano Letty prawa do opieki nad dziewięciorgiem tanzańskich dzieci. W międzyczasie dowiedziała się o piątce innych, które również zostały bez dachu nad głową. Bez wahania podjęła decyzję o adopcji wszystkich. Dziś jest mamą 14 tanzańskich dzieci, z którymi tworzy oryginalną i pełną miłości rodzinę. "Dzieci są całym moim światem. Nadają sens wszystkiemu, co robię" - wyznaje. Letty (Archiwum prywatne ) Młoda mama opowiada, że jej małe pociechy nie pamiętają swoich rodziców, więc jest dla nich jedyną matką. Z każdym dzieckiem stara się nawiązać dobrą relację i być dla nich oparciem. To wyjątkowa 26-latka bez wątpienia jest wzorem do naśladowania. Letty jest również założycielką fundacji Street Children Iringa, którą zarejestrowała w Wielkiej Brytanii. Dzięki tej działalności udało jej się stworzyć dom dla swoich pociech. Fundacja pomaga również innym potrzebującym dzieciom. Zobacz także: Synek gwiazdy American Idol zakażony koronawirusem po porodzie. Młoda mama opowiedziała o trudnych chwilach na intensywnej terapii Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez polecamy
Masajowie jako lud koczowniczy, a później półkoczowniczy, budując domy, polegają na lokalnych, łatwo dostępnych materiałach i miejscowej technologii. Tradycyjny masajski dom jest skonstruowany dla ludzi, którzy ciągle się przemieszczają, więc jego trwałość jest bardzo mała. Manyatty (chaty) mają kształt owalu lub koła i są Uratuj dziecko w Afryce Uratuj życie dziecku w Afryce Zachodniej i Środkowej Pomóż Twoja darowizna ratuje życie dzieci. W Afryce Zachodniej i Środkowej brakuje żywności i wody. Życie dzieci jest zagrożone. Prosimy, nie czekaj - przekaż darowiznę teraz. Dzięki temu uratujemy dzieci, które mogą liczyć tylko na naszą pomoc. Sytuacja jest krytyczna. W Afryce Zachodniej i środkowej dzieci umierają z głodu. Pomożesz? Pomagam Wybieram kwotę Minimalna kwota darowizny to 1zł. Maksymalna kwota wpłaty to 100 000 zł. Jeśli chcesz przekazać wyższą darowiznę, skontaktuj się z nami tel. + 48 22 568 03 00. Dziękujemy! 308 zł 153 zł 93 zł Inna kwota zł Inna kwota zł Inna kwota 308 zł np. zestaw pierwszej pomocy (leki, materiały medyczne, szczepionki i maska tlenowa) do ratowania zdrowia i życia dzieci 153 zł np. 10 puszek terapeutycznego mleka w proszku, ratującego życie najmłodszym dzieciom 93 zł np. 6200 tabletek uzdatniających wodę do picia Uratuj dziecko w Afryce Wybieram rodzaj płatności Płatność online Druk przelewu Moje dane Podaj prawidłowy adres e-mail Wyrażam zgodę na otrzymywanie od Stowarzyszenia UNICEF Polska na podany adres email informacji (w tym handlowych), o aktualnych kampaniach, projektach oraz zbieraniu funduszy na pomoc dzieciom i inne działania statutowe Stowarzyszenia UNICEF Polska. Wyrażam zgodę na używanie telekomunikacyjnych urządzeń końcowych przez Stowarzyszenie UNICEF Polska i kontakt na podany przeze mnie numer telefonu w celach marketingu bezpośredniego, związanych z informowaniem o aktualnych kampaniach, projektach oraz zbieraniu funduszy na pomoc dzieciom i inne działania statutowe Stowarzyszenia UNICEF Polska. Informujemy, że w celu dokonania płatności online zostaną Państwo przekierowani do serwisu Darowiznę na rzecz UNICEF można odliczyć od podstawy opodatkowania:w przypadku osób fizycznych do 6%,w przypadku osób prawnych 10% uzyskanego dochodu. RxdyiCA.
  • xm295lrdgx.pages.dev/149
  • xm295lrdgx.pages.dev/200
  • xm295lrdgx.pages.dev/182
  • xm295lrdgx.pages.dev/395
  • xm295lrdgx.pages.dev/138
  • xm295lrdgx.pages.dev/41
  • xm295lrdgx.pages.dev/149
  • xm295lrdgx.pages.dev/156
  • xm295lrdgx.pages.dev/198
  • dzieci w afryce domy